Jeśli jesteście ze mną dłuższy czas to wiecie, że bardzo popieram pomysł świętowania Walentynek. Uwielbiam ten dzień, cały ten przepych, tysiące czerwonych, wyskakujących z każdego kąta serduszek. Te kartki Walentynkowe, wyznania miłości, obciskających się na każdym kroku ludzi. Uwielbiam te zajęte w każdej restauracji stoliki, zapchane kina czy cukiernie… Każdą narzucającą się reklamę telewizyjną, w której o tym mowa, lubię. I te tematy walentynkowe w porannych programach też bardzo lubię… Kwiaty, czekoladki, biżuteria, perfumy… moc uścisków i prezentów…
Moje tegoroczne Walentynki zaczęły się tym, że dostałam do łóżka naleśniki z ulubionym dżemem i śmietaną, to moje ulubione. Obok, z brzoskwiniowego dżemu było ułożone na talerzu serce.. Wiesz, to nie jest wypad na dwutygodniowe wakacje pod palmami ale mały, przemiły, dużo znaczący jednak gest. Taka codzienność, takie życie. Nie pójdziemy dziś na romantyczną kolację, nie wyjedziemy na cudowny weekend we dwoje… Zapewne nawet fajnego, romantycznego filmu nie obejrzymy wieczorem, nie ważne.
Lubię Walentynki. Lubię Święto Zakochanych. Dzień Miłości. Dzień celebrowania samych pięknych uczuć i emocji. Lubię.
Nie znoszę tego zdania. Tego hasła. Nie cierpię jak słyszę coś takiego MIMO, że to bardzo piękne hasło, bardzo prawdziwe! Nie znoszę, mimo, że uważam, że faktycznie miłość powinno okazywać się każdego dnia, nie tylko „od święta”. Nie tylko na pokaz, bo każdy to dziś robi. I zgadzam się totalnie z drugą częścią tego hasła ale nigdy nie poprę tego, że taki dzień jak dziś, jest bez sensu. Dlaczego?
Bo taki dzień to wspaniały pretekst do tego aby powiedzieć o jedno „kocham” więcej. To cudowny pretekst do mocnego przytulenia, wyznania miłości, swojego uczucia, w końcu wspaniała okazja do tego, by w tym wiecznym pędzie na chwilę się zatrzymać. Dla siebie. Właśnie dla tego uczucia. Skupić się na nim. Przypomnieć sobie o tym ile dla siebie znaczymy bo przecież tak często o tym na co dzień zapominamy.
Zapominamy. Żyjemy z kimś pod jednym dachem ale są dni kiedy nawet nie pomyślimy o tym jak wiele mamy, jakimi jesteśmy szczęściarzami bo mamy siebie. Bo mamy obok drugiego człowieka, osobę, na którą zawsze możemy liczyć, która nas wspiera, z którą przeżywamy wszelkie wzloty i upadki. Taką, z którą kiedyś zdecydowaliśmy się spędzić resztę życia. Zapominamy bo każdy nowy dzień to cały ogrom nowych wyzwań, nowych obowiązków, zmartwień, załatwień…
Uwierz mi, że jeżeli taki dzień jak dziś ma sprawić, że usłyszysz szczere „kocham Cię” raz więcej on już ma sens. Jeśli zaganiana mama, która dzień w dzień pierze, sprząta, opiekuje się dziećmi a na co dzień chodzi w wygodnym dresie DZIŚ założy wymarzoną sukienkę i kobiece szpilki dzięki czemu znowu poczuje się sexowną kobietą to on już MA SENS. Jeśli facet, który każdy swój dzień spędza w pracy po to aby zapewnić swojej rodzinie jak najwięcej dobrego poleci dziś po choćby jedną różę z myślą o swojej kobiecie to taki dzień już MA SENS.. Jeżeli każde z nich usłyszy dzięki takiemu dniu wspaniały komplement to takie Walentynki mają jednak wartość… Jeżeli ta para, która przez cały ostatni rok nie była nigdzie tylko we dwoje a dziś będą mieli taką okazję… to ten dzień nie może być bez sensu. Jeżeli w końcu Walentynki mogą być pretekstem do zostawienia innych spraw za sobą a możliwością na chwilę, w której siądziemy na przeciwko siebie, popatrzymy sobie głęboko w oczy i będziemy mogli na spokojnie ze sobą porozmawiać to nie mów mi, że TAKI DZIEŃ JEST BEZ SENSU!
Życzę Ci dużo miłości na ten kolejny rok. Życzę Ci żebyś miał obok siebie kogoś, kto będzie chciał się z Tobą zestarzeć. Życzę Ci abyś kochał i był kochany. Żebyś zawsze wiedziała, że znaczysz dla kogoś tak wiele. Tak, życzę Ci żebyście każdego dnia celebrowali swoje uczucie. Mieli chwile dla siebie, tylko we dwoje. Chwilę na przytulenie, chwilę na rozmowę… Żebyście każdego dnia mieli komu mówić „kocham” i od kogo to słowo usłyszeć.
Dziś świętujemy wspaniały Dzień Zakochanych. Wszystko co dobre, wszystko co prowokuje do czynienia tego dobra, nakłania do pozytywnych uczyć, emocji czy gestów MA SENS.