Lasy Kozłowieckie to największy w okolicy Lublina kompleks leśny znajdujący się bardzo niedaleko Kozłówki. Większa część kompleksu wchodzi w skład Kozłowieckiego Parku Krajobrazowego. Obszar tych lasów jest bogaty w łąki, polany, bagna, torowiska czy stawy. My już trzeci raz wróciliśmy jednak w to samo miejsce ponieważ kiedy wylądowaliśmy tam po raz pierwszy, przepadliśmy momentalnie. Widoki, trasa rowerowa i warunki, na które tam trafiliśmy to idealna przestrzeń do rodzinnych, spokojnych aktywności.
Nie mogę nie wspomnieć, że w Lasach Kozłowieckich możecie spotkać jelenie, sarny, dziki i daniele ale co jest bardzo fajną ciekawostką również żółwie błotne- my na swojej drodze nie spotkaliśmy tych osobników ale kto wie, kto wie… czuję bowiem, że jeszcze nie raz tam wrócimy. Przecież musimy zwiedzić również inne części i zakątki tych lasów.
Tak jak wspomniałam, w połowie października las wygląda obłędnie. Wszędzie jest złoto, pięknie, jesiennie. Las, przez który przebijają się tegoroczne promienie słońca prezentuje się jak z bajki.
Sama trasowa rowerowa, którą my pokonywaliśmy jest idealnym rozwiązaniem pod całe rodziny. Trasa jest asfaltowa, szeroka, równa. Oczywiście na każdym kroku możecie skręcać w boczne ścieżki i tam odkrywać piękno lasu ale jadąc po wyznaczonej trasie, pięknych widoków zupełnie nie brakuje. My kilka razy nie mogliśmy się oprzeć i skręciliśmy na boki. Widoki jakie tam spotykaliśmy zdecydowanie były tego warte. Na każdym kilometrze las zachwyca. Trasa ta będzie bardzo prosta nawet dla małych podróżników. W minioną niedzielę Lasy Kozłowieckie odwiedziły tłumy. Miejsca, które wyznaczone są na odpoczynek były praktycznie wszystkie pozajmowane. Rowery, hulajnogi, rolki…. Wszystkiego było mnóstwo. Mimo tylu odwiedzających trasa rowerowa daje radę. Nie trzeba się przepychać, uważać. Spokojnie można się rozpędzić i bardziej poszaleć.
Co jest bardzo ważne trasa jest oznaczona i samochody „teoretycznie” nie powinny tam się pojawiać. Mimo wszystko co jakiś czas, gdzieniegdzie można spotkać kogoś kto „przypadkiem” źle skręci.
Naszą tradycją staje się już powoli rodzinny piknik, który sobie organizujemy w trakcie wycieczki. Tym razem zrezygnowaliśmy ze skupiska altan dla turystów i dosłownie za rogiem znaleźliśmy cudną, wolną altankę, przy której mogliśmy porozmawiać, zjeść i złapać chwilę oddechu. Dziewczynki były zachwycone.
Cała trasa obyła się bez żadnych zbędnych przygód. Kinga dzielnie pedałowała, dziewczynki bacznie obserwowały to co się działo dookoła. Kolory jesieni w Lasach Kozłowieckich były dla nich zaskoczeniem. Mała Dominika, jak widzieliście na Instagramie ucięła sobie podczas jazdy krótką drzemkę a kiedy już wstała, postanowiliśmy ponownie zatrzymać się w pięknym miejscu i urządzić sobie bitwę na… liście! To było coś!
Na tym etapie przypomnę wam od razu, że całą rodziną dołączyliśmy ostatnio do Drużyny Samoodpornych, pamiętacie? Akcja zrzesza wszystkich tych, którzy korzystają z jesiennych uroków, nie boją się szaleństw na świeżym powietrzu i zamierzają z tego sezonu wycisnąć jak najwięcej uśmiechu i radości! Jeśli chcecie dołączyć do nas zapraszam was TUTAJ. Czeka tam na was mnóstwo niespodzianek i atrakcji! Całą akcję wspiera Pneumolan. Znacie jego plasterki? O syropie wam już trochę pisałam ale plasterki to moje okrycie, o którym koniecznie muszę wam opowiedzieć. Pneumolan Aroma Plaster to samoprzylepne plasterki, które przyczepia się dzieciom na ubranko. Spokojnie możecie je przyczepić również na piżamkę, kocyk czy nawet poduszeczkę dziecka. Fantastycznie udrażniają nos i pomagają dziecku oddychać kiedy dopada nas katar. Można je stosować zarówno w dzień jak i w nocy. I powiem wam coś jeszcze… ostatnio sama z niego skorzystałam 🙂 Rano po katarze nie było już śladu! Plasterki zawierają olejki eteryczne z eukaliptusa, mięty i lawendy! Coś wspaniałego. Więcej możecie przeczytać o nich TUTAJ
Wracając do projektu. W niedzielę udało nam się nie tylko przejechać wspólnie ponad 16 kilometrów ale i odkryć piękne zakątki Lubelszczyzny, poszaleć z dzieciakami, spędzić cudownie wspólny, rodzinny czas… Mówiłam wam ostatnio jak nam tego brakuje. Nadmiar obowiązków daje się nam powoli we znaki. Dzięki projektowi Odkrywamy Lubelszczyznę z Weehoo mogliśmy złapać trochę dystansu, odpocząć i pobyć, tak po prostu- ze sobą… Pomysł na rodzinne wycieczki rowerowe jest dla nas strzałem w dziesiątkę. Teraz po kilku wspólnie przebytych trasach, łatwych trasach mamy ochotę na coś extra! W niedzielę rozmawialiśmy o dalszym rozwoju projektu. W tym roku, ze względu na wiek Dominiki trudniejsze trasy odpadają ale od następnego sezonu chcemy ruszyć w nieznane! Marzą nam się wspólne wycieczki po trasach mało uczęszczanych, nieoznaczonych. Takie, których szlaki dopiero odkryjemy! To będzie dopiero coś extra! Na ten moment, bierzemy w ręce mapy i szukamy dalszych pomysłów na wspólne kilometry. Mamy bowiem nadzieję, że taka jesień zostanie z nami jeszcze na długo a my będziemy mogli wspólnie i aktywnie poznawać nasze rejony! Mało tego, planujemy ruszać też w takie trasy zimą! Ach, nie możemy doczekać się tej przygody!
Na koniec dodam małą uwagę jeśli chodzi o przyczepki. W najbliższym czasie zamierzamy dokupić do nich dodatkowe nóżki. Chcemy żeby przede wszystkim podwójna przyczepka była bardziej stabilna. Dziewczyny tak czasem szaleją na postoju, że dodatkowe wsparcie w postaci drugiej nóżki będzie tu raczej wskazanym rozwiązaniem, tym bardziej, że w naszym przypadku dość często zatrzymujemy się żeby zrobić jakieś ujęcie czy nagrać video na bloga. Jestem ciekawa jak się sprawdzi takie rozwiązanie i na ile poprawi ten komfort zatrzymywania się 🙂
*Partnerem projektu #odkrywamylubelszczyznę jest firma Weehoo– przyczepki rowerowe.
Podwójną przyczepkę, z którą jeździ Łukasz znajdziecie TUTAJ, przyczepka Dominiki to ten model- kliknij tu