Święta coraz bliżej… święta, które muszą pachnieć piernikami, miłością i tradycją.
Zgadzasz się?
Galerie handlowe z daleka błyszczą już świątecznymi dekoracjami, w radio lecą pierwsze świąteczne piosenki, cały facebook przepełniony jest wpisami z propozycjami świątecznych prezentów a za oknem leży cudny, biały puch. Uwielbiam świąteczny klimat. I te galerie świecące i te witryny świąteczne i ciężarówki coca-coli i cały ten przepych bijący z reklam. Uwielbiam kolędy, zresztą w Wigilię śpiewamy je całą rodziną, poprzebieranych Mikołajów, zapach i blask choinki a na samą myśl o rodzinnym, świątecznym spotkaniu świecą mi się oczy…
Bo to wszystko byłoby cudne gdybyśmy nie zapominali przy tym wszystkim o tradycjach i znaczeniu tych świąt samych w sobie. Dla mnie zarówno ten miesiąc jak i całe święta to istna magia. Zdecydowanie jest to najpiękniejszy miesiąc w roku, który najbardziej zbliża nas do siebie, przypomina nam o sobie i daje nam dla siebie czas…
Zdążyłam zauważyć już cały ten szał świąteczny, tą gonitwę, szukanie przypadkowych prezentów, które za chwilę pójdą w kąt. Bitwę o bombki, łańcuchy czy ostatnią lalkę z półki.
Dziś zwolnijmy, zadajmy sobie pytanie czym są dla nas Święta Bożego Narodzenia. Jaki jest ich sens. Co chcemy przekazać naszym dzieciom w tym czasie. Czy modę na najdroższy prezent, czy walkę o ozdoby świąteczne, czy całą tą gonitwę świąteczną…
A może jednak opowiemy im historię Bożego Narodzenia, tradycje jakie łączą się z tym czasem, opowiemy o potrawach, choince… Upieczemy razem świąteczne pierniki… Zapach takich pierników pamiętam od zawsze. Może pójdziemy razem za sanki, ulepimy śmiesznego bałwana a na koniec porzucamy się śnieżkami. Może wracając do domu siądziemy razem na kanapie i pijąc gorącą herbatę pośmiejemy się wspólnie. Może zamiast galerii wybierzemy wspólną wycieczkę po choinkę. Razem ją ubierzemy, zrobimy łańcuch z papieru? Hm?
Dziś cieszę się rodzinną tradycją. Patrzę na nią i celebruję tą chwilę. Dziś patrzę na moją mamę i moją córkę, która uczy się od niej tylu rzeczy. To ona uczy ją tych tradycji. Mała słucha, przygląda się, pomaga, angażuje w to, chłonie to wszystko. Wczoraj pieczenie pierników, dziś szaleństwa z dziadkiem na sankach… Wracają z Kościoła- nos czerwony, buzia uśmiechnięta, ręce jak lody. I słyszę wtedy:
– Mamuś jeszcze chwilę chcę być u babci i dziadzia…
Święta muszą pachnieć piernikami, miłością i tradycją…