Generalnie nasze plany majówkowe były… żadne. Nie planowaliśmy żadnych wyjazdów ponieważ na budowie robota wciąż pędziła na najwyższych obrotach. Zdecydowaliśmy, że tegoroczną majówkę spędzimy u siebie- na budowie. Nigdy chyba tak się nie ekscytowaliśmy tym, że nigdzie nie wyjedziemy a wolny czas spędzimy po prostu na miejscu. Budowa domu to jedno z najpiękniejszych doświadczeń naszej rodziny! Tak, wiem- powtarzałam to już setki razy ale ten czas na prawdę daje ogromnego, życiowego kopniaka motywacyjnego. Wolne dni postanowiliśmy więc spędzić w swoim gronie, na działce patrząc jak z godziny na godzinę dom robi się… bardziej domowy? Jakoś tak 🙂
Jak wiecie jesteśmy na etapie tynków. Robotę tą mieliśmy skończyć dokładnie w piątek. Niestety jak to na budowie, małe poślizgi muszą być. Koniec końców dziś (mam taką nadzieję) skończymy współpracę z tynkarzami a dom nabierze nowego, totalnie innego, domowego charakteru. Wiecie co? Nigdy bym nie pomyślała, że gołe ściany potrafią tak cieszyć! Pierwsze spotkanie z tynkami w naszym domu to cały ogrom emocji dla każdego z nas, serio!
Dziewczynki więc szalały totalnie na działce, w piachu, błocie i wodzie. Były grille, rodzinne obiady, odwiedziny cioci, wspólne spacery, szaleństwa na kuleczkach z babcią ale też cały ogrom planowania i załatwiania dalszych spraw związanych z budową. No i efekty pracy tynkarzy- nakręcaliśmy się pozytywnie każdego dnia!
Do wyjazdu poza miasto tak naprawdę skłoniła nas nasza przemiła współpraca, o której opowiemy wam bliżej w kolejnym wpisie. Testowaliśmy fantastyczny produkt dla dzieciaków, bardzo znany i uwielbiany zarówno przez rodziców jak i dzieci ale o tym później. Mimo to muszę o tym wspomnieć bo kiedy tak na niego spojrzeliśmy wpadliśmy właśnie na pomysł zakończenia naszej majówki w Zoo w Zamościu. A prezent, który dzieciaki miały dostać i przetestować był idealnym zwieńczeniem naszej wyprawy.
W niedzielę, z samego rana odebraliśmy więc dziewczynki od babci u której zaliczały majówkową nockę, spakowaliśmy torby i ruszyliśmy na Zamość. Muszę przyznać, że w Zoo w Zamościu byliśmy z Łukaszem tylko raz… jeszcze wtedy kiedy nie było z nami na świecie dziewczynek. Wróciliśmy więc do pięknych wspomnień ale zobaczylismy również jak na przestrzeni tych lat zmieniło się Zoo w Zamościu. Obiekt jest nie do poznania. Zwierzątka mają teraz cały ogrom miejsca. Wszystko jest bardziej nowoczesne, bardziej zorganizowane i bardziej… wypasione! Ogromna przestrzeń i moc atrakcji gwarantuje nam kilka godzin świetnej, rodzinnej przygody.
Dziewczynki były zachwycone! Nie, w sumie to mało powiedziane. Każde zwierzątko robiło na nich ogromne wrażenie. Nie mogły uwierzyć, że widzą na żywo takie zwierzęta jak żyrafy, lwy, tygrysy, krokodyle czy wielbłądy. Przyglądały się małpkom, papugom i nawet od olbrzymich pająków nie mogły oderwać oczu.
Inna, wyjątkowa dla nich przygoda to samodzielna przejażdżka na koniu w Zoo. Wiecie, że to ten sam koń, z którym robiliśmy zdjęcia ponad 6 lat temu? Kinga i Weronika nie mogły chyba same w to uwierzyć, że się odważyły wsiąść na konia. My sami chyba też nie hehe. Widok dziewczyn w tym momencie był nie do opisania. Potem koniecznie musiały obejrzeć filmik, który nagrał Tatko.
Ich radość, wdzięczność i satysfakcja na koniec dnia to najpiękniejsza dla nas nagroda. Przeżyliśmy tą majówkę po swojemu, rodzinnie i na swój sposób wyjątkowo. Po powrocie z Zamościa pojechaliśmy jeszcze do babci na obiad a potem na działkę, gdzie dziadkowie i ciocia z wujkiem czekali już na nas z rozpalonym grillem- co w sumie nie było dla nas super niespodzianką! Po powrocie dziewczynki padły jak muszki a my jako rodzice czuliśmy, że daliśmy im fantastyczne wspomnienia. Czy może być lepiej?
Mam nadzieję, ze wasze majówki były również udane a powroty do domu szczęśliwe. Mam też nadzieję, że zapisaliście w swojej pamięci mnóstwo niesamowitych wspomnień i cudownych przeżyć. Wolne dni już za nami z my wracamy do rzeczywistości, która w sumie wcale nie musi być mniej ekscytująca.