Nie chciałam publikować postów w czasie kiedy Kinga ma złamaną rękę…
Przemyślałam jednak całą sprawę i zadałam sobie pytanie: właściwie dlaczego?
Przecież to właśnie część naszego życia, nasza codzienność. Te gorsze, trudniejsze dla nas momenty przecież też nas sporo uczą a może nawet dają nam więcej niż te, w których zwyczajnie jesteśmy szczęśliwi a wszystko idzie po naszej myśli, zgodnie z jakimś planem.
Na pewno całe to zamieszanie nie jest dla nas przyjemnością. Trudno jest patrzeć na małe dziecko, które pełne energii chciałoby zdobywać świat. Przeciwności losu uczą nas jednak pokory i wytrwałości. Sprawiają, że nie chcemy się poddawać, może dają nam nawet dużo więcej siły i samozaparcia…
Kinga w tej sytuacji odnalazła się mimo wszystko fantastycznie. Nadal chciała być samodzielna i zaradna. Fakt, świetnie jej to wychodzi. Patrzę na nią i podziwiam, że nie marudzi, nie narzeka, świetnie zdaje sobie sprawę z sytuacji. Praktycznie zachowuje się jak przed tym wypadkiem. My, jako rodzice nie chcieliśmy jej też mocno ograniczyć… nadal skacze, biega i jak to ona- jest jej pełno.
Także jesteśmy: ze złamaną rączką, w ciepłej czapie i pastelowym płaszczyku.
Wśród liści zwyczajnie cieszymy się chwilą…