Dziś coś w temacie naszych kochanych babć i dziadków. Tych, którzy dali nam życie, wychowali nas, tych, którzy wprowadzili nas w świat dorosłych. Dziś poruszymy temat pomocy dziadków przy wychowywaniu i opiece nad naszymi dziećmi.
Kiedy czytam różne fora na ten temat to aż ciarki mnie przechodzą. Bo albo dziadkowie nie interesują się wcale albo aż za bardzo. I powstaje podstawowe pytanie „Czy my w ogóle mamy prawo prosić ich o pomoc”. Bo przecież my już mamy swoje życie, swoje rodziny. Oni nas już odchowali teraz niech cieszą się sobą, poświęcą więcej czasu dla siebie. I z jeden strony występuje opinia, że dziadkowie nie muszą martwić się o pomaganie nam, nie mają takiego obowiązku ale z drugiej…
No właśnie. Drugie podejście jest mi zdecydowanie bliższe. Poznajcie więc moje zdanie na ten temat. Tak, zgadzam się z tym, że nasi rodzice powinni więcej czasu poświęcać teraz dla siebie a mniej martwić się o nasze życie i problemy. Też chciałabym kiedyś odpocząć i mieć więcej swoich spraw na głowie niż swoich dzieci ALE moim zdaniem kiedy słyszę, że dziadkowie nie mają obowiązku pomagać nam w naszym dorosłym już życiu to macham palcem i głośno mówię „nieprawda!”
Dlaczego?
A to dlatego, że decydując się na dziecko biorą za nie odpowiedzialność. A odpowiedzialność ta moim zdaniem nie trwa do 18 roku życia. To jest odpowiedzialność na zawsze, do końca. Ich rodzicielstwo nie kończy się wraz z powstaniem naszego. Myślę, że byli tego świadomi a przynajmniej być powinni. Bo kiedy ja zakładałam swoją rodzinę wyszłam z założenia, że biorę na bary wszystkie wzloty i upadki i nie wyobrażam sobie odmówić kiedyś moim dzieciom pomocy i wsparcia.
I nie myślę tu o totalnym wykorzystywaniu dziadków. Naszych fanaberiach czy wymysłach. Bo wiem, że i tak się zdarza. Nie myślę, o zostawaniu z naszymi dziećmi 5 raz z rzędu bo my tym czasem chcemy iść 5 raz w tygodniu do kina. Nie myślę o płaceniu za nas rachunków, wyręczaniu nas.
Ale na kogo w razie potrzeby można bardziej liczyć niż na własnych rodziców? Komu możemy bardziej zaufać? Na kogo w takim razie możemy liczyć? To przecież najbliższe nam osoby.
Więc kiedy słyszę, że dziadkowie powinni już żyć swoim życiem to pukam się w czoło. Ja nie wymagam pełnej gotowości każdego dnia. Przyjścia, przyjechania czy odebrania telefonu na czas, na zawołanie, w tej chwili. Nie wymagam żeby rezygnowali ze swoich planów i marzeń. Żeby kosztem swojego szczęścia dawali szczęście nam. Ale kiedy proszę o pomoc, wsparcie, poradę to uważam, że powinnam ją otrzymać. Lepszą czy gorszą, mniejszą czy większą ale jednak. Na tyle na ile mogą.
W naszej rodzinie na szczęście jest tak, że kiedy mamy problem, kiedy potrzebujemy pomocy czy zostania z dziećmi mamy do kogo uderzyć. Dziadkowie są chętni do pomocy, wpierają nas i mamy to poczucie, że możemy na nich liczyć zawsze i wszędzie. Takie same poczucie chcę przekazać swoim dzieciom i z takim przekonaniem chcę je wypuścić potem również w dorosłe życie. Chce żeby wiedziały, że jestem zawsze. Żeby nie szukały pomocy wśród obcych ludzi kiedy jestem obok. Kiedy będą miały problem chcę o nim usłyszeć, dać poczucie, że zawsze mogą na mnie liczyć, że razem coś zdziałamy. Nie rozwiążę za nich problemów, nie przeżyję za nich życia ale chcę w nim uczestniczyć.
Bo kiedy decydujesz się na dziecko bierzesz za nie odpowiedzialność. Do końca, na zawsze.
Jestem bardzo ciekawa waszych doświadczeń i opinii na ten temat. Możecie liczyć na swoich rodziców czy wręcz przeciwnie?