Jak pewnie większość rodziców , tak i my od godziny 18:30 rozpoczynamy cały wieczorny rytuał. Kinga z Weroniką wskakują do kąpieli, mama jest w połowie swojego ulubionego serialu „Pierwsza Miłość” a ja choć zawsze siadam wtedy obok żonki z nadzieją wypicia wspólnej, popołudniowej kawy muszę lecieć kąpać najmłodszą marudę, która zawsze zaczyna swoje marudzenie po pierwszym łyku kawy. Tak, każdego dnia wierzę, że jednak uda mi się ją wypić do końca.
Zazwyczaj jest tak, że po kąpieli dziewczynek muszę chwilę się zastanowić czy przypadkiem sam nie skorzystam z tej wody, której najwięcej jest w łazience na podłodze aniżeli w wannie ale natychmiastowo odciągają mnie krzyki: „momo”, „kocyk”, „tataaa a gdzie moja pielusia”, „kaaaaszka”, „za ile kaszka”, „a możemy jeszcze nie spać?”, „taaata a gdzie monio Werki”, „taaata nie mogę znaleźć pielusi”, „tata a możemy jeszcze obejrzeć bajkę?”, „my chcemy posiedzieć jeszcze z mamusią”, „my nie chcemy jeszcze spać”, „taaata poczytasz książkę”, „taaata opowiesz bajkę?”, „my chcemy być usypiane z mamusią” ,”nie, my chcemy z tatusiem”, „a możemy jeszcze coś zjeść?”, „sikuuuu”, „a ona mnie bije”, „a możemy do babci?”
Ogarniam łazienkę, no dobra, zazwyczaj nie ogarniam bo lecę szybko zrobić wtedy kaszę. Ewie podrzucam wtedy pachnącą Domi, która natomiast ma swój rytuał…. karmienie, usypianie, rezygnacja z usypiania, tooootalne wygłupy, karmienie, lulanie w wózku, zaśnięcie.
Są dni, że pójdzie mi całkiem nieźle i moje dziewczyny śpią w 10 minut, a są też takie, że po 30 min skaczą jak nakręcone, dalej wymyślają co to one by teraz nie zrobiły a ja wtedy wymiękam. Czasami kiedy Ewa usłyszy co one wyprawiają zamieniamy się miejscami. Do dziewczyn wkracza żonka, która ewidentnie ma jakieś podejrzane moce, bo ZAWSZE momentalnie potrafi je uśpić a ja wtedy lulam w wózku Dominikę…
Kiedy wszystkie już śpią wtedy mamy czas dla siebie… chwilę spokoju bez ciągłego „mamaaa”,”tataaaa”. No może pisząc „dla siebie” to trochę przesadziłem bo zazwyczaj mamy wtedy czas na pracę nad blogiem. Wtedy siadamy razem w pokoju, piejmy pyszną, gorącą herbatę, gadamy, planujemy… Obecnie na topie jest jeden temat- temat budowy domu, na który zabrakłoby lat żeby go wyczerpać. Lubimy ten czas. To wtedy najczęściej wpadamy na różne pomysły, rozwiązania, gadamy o dzieciach, pracy, planach, marzeniach.
Takie wieczory niestety mijają bardzo szybko. Siedzimy zazwyczaj do północy, czasami do 1… W międzyczasie, zawsze o 22:00 wybudza się malutka na karmienie. Potem o 1, o 3, 5 i 7. Czasami mamy godzinkę snu do tej 1 a czasami Ewcia nawet nie zdąży zasnąć bo jak twierdzi o 24.20 to już jej się nie opłaca zasypiać i czeka do 1 🙂 Ja zasypiam w minutę ale ona faktycznie zawsze dziwnie cuduje. Zanim zaśnie sto przeglądów na telefonie, rozmyślanie, planowanie i wymyślanie kolejnych szalonych pomysłów, o których mi opowiada dnia kolejnego. Bywa, że jak wymyśli coś… hm.. „genialnego” to i budzi mnie żeby mnie o tym poinformować.
Tak zazwyczaj wygląda rutynowa nocka ale ostatnio dziewczyny dają jednak popalić. Nigdy nie wiem jak to się dzieje, ale kiedy jedna się wybudza to idzie zaraz za nią cała brygada. Zaczyna się wymyślanie typu „siku”, „pić”, „do mamusiu”, „do tatusia”, „ja nie chcę spać” itd.
Zaczyna się komedia. Dzielimy się na grupy. Każda ma swój pokój. Dziewczyny mogą spać wszędzie… poza swoim pokojem. Jedna chce z mamusią, druga z tatusiem. Trzecia budzi się co chwila, kładzie na brzuch, wypina tyłek i skacze śmiejąc się w niebogłosy. Jak Dominika się rozkokosi to nie ma opcji szybkiego uśpienia. Robi sobie godzinną.. co ja gadam, 1,5 godziny to minimum jej przerwy nocnej! Wtedy jednak ma najpiękniejszy uśmiech ze wszystkich możliwych a ja sobie myślę…
Ewa ma słuch jak nikt inny. Usłyszy jej każdą reakcję, każde jęknięcie czy przewrócenie na drugą stronę. Każę wtedy jej iść do drugiego pokoju zapewniając, że ja spokojnie ją uśpię. Ona i tak co chwila musi wstawać ją dokarmiać… Mimo to, zawsze ale to zawsze! każdej jednej nocy mamy wielką kłótnię. Bo mimo, że ja obiecuję to jej uśpienie to szybciej ja usypiam na stojąco niż ona w tym wózku. Wtedy wózek przestaje być lulany, Weronika ponownie się wybudza a słuch Ewy nie pozwala jej zasnąć więc wkracza wkurzona, że jak tak to ma wyglądać to ona sobie ją spokojnie może sama usypiać niż leżeć przez 2 godziny i nasłuchiwać. Do tej pory ostro trzymam, że to nie prawda, że lulalam, że nie usypiam na stojąco itd… ale… postanowiła mi to żonka udowodnić!!!
Kiedy na to nie jeszcze nie wpadła a zaraz wam powiem na co… każdego poranka parodiowała mnie jak się zachowuję w nocy. Wypierałem się tego rzecz jasna ale tak jak napisałem, postanowiła mi jednak udowodnić swoje racje i… zaczęła nagrywać mnie na telefon! 🙂 Śmieję się nawet teraz jak to piszę. No bo kurczę zamiast próbować zasnąć ona MUSI mi udowodnić, że ja zasypiam na stojąco i wtedy nie usypiam małej…
No dobra, ma rację. Ale może miałem wtedy akurat gorszy dzień… noc, no 🙂
Kiedy jednak afera nocna jest na całego i Ewcia zamierza udowodnić mi jak szybko może uśpić sama małą, łapie ostentacyjnie za wózek, lula i każe mi się przyglądać żeby pokazać, że moje usypianie doprowadza do tego, że cała trójka spać nie może a wszystko przeciąga się przeze mnie w czasie. I wszystko byłoby spoko gdyby nie fakt, że ja „przyglądając” się to usypiam. Wtedy cała akcja rozkręca się jeszcze bardziej. Wiecie, tego się nawet nie da opisać. Kto tego nie przeżył nawet nie wiem czy zrozumie haha. Kiedy uda jej się uśpić małą, idzie ostentacyjnie spać do drugiego pokoju. W sensie obrażona też rzecz jasna. Rano jednak kiedy odkupuję winy gorąca kawusią podaną w kuflu do piwa wybacza mi wszystko a sami śmiejemy się z tego niemiłosiernie. Tak jest praktycznie noc w noc.
Gdyby tego było mało kiedy obrażeni na siebie kładziemy się już do łóżek budzi się Weronika. Kochająca siostra wybudza wtedy przy okazji starszą siostrę i jedna po drugiej wędrują po przedpokoju. Ewa oczywiście wychwyci to pierwsza. Wybiega wtedy po Weronikę w zawrotnym tempie ( kiedyś przydałoby się to nagrać w zwolnionym tempie) aby ta nie zdążyła wejść do pokoju, w którym śpi obok mnie mała Domi bo zaraz i tą by obudziła.
Wtedy żonka ma bitą godzinkę z głowy. Ale żeby w rodzinie była równowaga to i ja nie mam wtedy tak lekko. Zaraz słychać bose stopy idącej do mnie Kingi. Gadki o koszmarze, potworze, nagłych potrzebach różnego typu i tak dalej… Wtedy piszemy z Ewą do siebie smsy haha 🙂 Wymieniamy się informacjami o obecnej sytuacji przekazując stan faktyczny danego dziecka. Kinga zasypia szybko ale tak mi się wydaje bo bywa, że wtulona w Tatusia usypia szybciej mnie niż siebie za to Weronika ma wtedy tysiące potrzeb rozmowy, przytulania się do mamy albo próśb o możliwość pójścia do Taty. Takiej opcji oczywiście nie ma bo wtedy wybudzenie dwóch śpiących już obok mnie istot byłoby gwarantowane.